Efekt jo-jo to koszmar osób odchudzających się. Czym on zatem jest ? Przede wszystkim czym nie jest, nie jest błędem pacjenta, nie jest jego niekonsekwencją czy brakiem wytrwałości, jest błędem diety samej w sobie. Człowiek zawsze przegra ze swoim instynktem, można postanowić wytrwać na jakiejkolwiek diecie restrykcyjnej dwa, trzy , cztery tygodnie, ale zawsze mamy świadomość, że kiedyś ten limit czasowy się skończy, potem więc świętujemy z naszymi starymi nawykami żywieniowymi co powoduje powrót do wagi sprzed diety, a często jeszcze pozyskujemy kilka dodatkowych kilogramów. Dieta dobrze skonstruowana nie tylko powoduje, że chudniemy, ale również przestawia na właściwe tory nasz metabolizm, procesy enzymatyczne i hormonalne. Jeśli tak się dzieje, to efektem jest zmiana naszego smaku w codziennym żywieniu. Po zakończeniu takiej diety, kierujemy się więc instynktem, uzupełniamy niedobry tych substancji, na które akurat wzrasta u nas zapotrzebowanie. W tej sytuacji nie musimy zmagać się z wyrzeczeniami czy nagradzać się po kilkutygodniowej katordze, po prostu tracimy ochotę na produkty, które nam szkodzą, odpada więc problem zmagania się z instynktem. Tej walki nie przegramy, nie będzie efektu jo-jo. Nasz organizm nie jest zaprogramowany na samo destrukcję, ale niestety ilość gotowych, wysokokalorycznych produktów, ilość chemii, której już nie jesteśmy wstanie wyeliminować z naszej codzienności powoduje, że nasz instynkt w doborze żywności się zatraca, wpadamy w błędne koło szybkiego jedzenia i szybkiego życia.
Musimy pamiętać, że nasz organizm w ciągu doby zużywa 400 gram białka na różnego rodzaju procesy naprawcze i funkcjonowanie całego ustroju. W momencie wprowadzenia diety restrykcyjnej, która z założenia ogranicza dostawę białek, tłuszczów i węglowodanów do naszego organizmu, wywołuje tym samym deficyt energetyczny, nasz organizm zaczyna spalać rezerwy aby sprostać potrzebom ustroju. Wtedy efektownie chudniemy, spalamy tłuszcz, białko i węglowodany. W momencie jednak kiedy dieta się kończy, instynkt przetrwania, który pozwolił ludzkości przeżyć tysiąclecia zwycięża. Ten instynkt to zapis w genach, że musimy gromadzić zapas pożywienia na okres jego niedoboru. Pamiętajmy, że nasi przodkowie nie mieli do dyspozycji supermarketów, a o pożywienie musieli walczyć. Podlegamy tym samym regułom fizjologicznym co ludzie sprzed kilku tysięcy lat temu, z tym, że ich te reguły ratowały od śmierci głodowej, a nas te same mechanizmy zabijają z powodu przejedzenia. Ewolucja wykształciła w nas mechanizm ciągłej odbudowy zapasów, ten mechanizm jest tak skonstruowany, ze zawsze dąży do odbudowy 100 % niedoboru białka, jako najważniejszego składnika naszego organizmu, ten proces jest złożony i trwa w czasie, kiedy więc zakończone jest odbudowywanie zapasów białka, zapas tłuszczu jest zgromadzony o 180% więcej w stosunku do jego ilości wyjściowej. I to jest właśnie efekt jo-jo. Niedobór białka wywołuje uczucie głodu zaczynamy więc jeść instynktownie, aż do momentu kiedy odzyskamy nasz rezerwuar białka w 100%.
Jak sobie z tym poradzić? Odpowiedź jest prosta, nie skupiajmy się na chwilowej utracie wagi, skupmy się na regulacji naszej przemiany materii, zrównoważeniu przemian enzymatycznych, hormonalnych, wyregulujmy nasz metabolizm, odzyskajmy witalność. Wtedy nasz instynkt zostanie przekierowany na zaspokajanie aktualnych deficytów pokarmowych, a prawidłowo skonstruowana dieta, dostarczy nam odpowiednich ilości białka, tłuszczów i węglowodanów, nie wywołując niedoborów a jedynie powodując spalanie nadwyżek. I to jest właśnie dieta bez efektu jo-jo.
Jednym z najmniej znanych, a bardzo niebezpiecznych konsefekcji efektu jo-jo w diecie jest przerost jam serca, prowadzacy do nadciśnienia, niewydolności wieńcowej, zawału mięśnia sercowego. Zanim więc podejmiesz kolejną próbę, zastanów się dobrze.
Nie da się oczukać praw natury. Jak ktoś jadł same burgery i potem do nich powróci, to też waga spowrotem go dopadnie.